Obserwatorzy

piątek, 20 września 2019

SOCJOTECHNICZNE CZERWONE OKULARY


 Dr Dorota Frączek

SOCJOTECHNICZNE CZERWONE OKULARY

Emocjonalny powróz

W bardzo, ale to w bardzo wielkim skrócie można powiedzieć że socjotechnika to indywidualne, lub grupowe działanie mające na celu uzyskanie zamierzonej opinii, ukształtowanie poglądu czy uzyskanie konkretnego zachowania przez jakąś jednostkę lub grupę. Przy czym zamierzony pogląd, opinia czy zachowanie nie muszą być ani racjonalne ani dobre moralnie.
Wiele jest różnych socjotechnik, ale my przyjrzyjmy się tylko niektórym. Jedną z nich jest zbudowanie autorytetu „emocjionośnego” czyli inaczej mówiąc takiego który „złapie za serce”. Taki emocjonalny autorytet odsuwa racjonalną ocenę swojej osoby, swojego zachowania, swoich poglądów a także tego co robi. Chodzi o to, że nieważne co robi i co mówi ani jak myśli ale ważne jest „kto” to robi, mówi i myśli. Emocjonalny autorytet w pierwszej kolejności skupia uwagę na sobie a właściwie na uwiązaniu do siebie i dba o to aby w relacji do innych funkcjonowała tylko płaszczyzna emocjonalna.

Sztuczka

Aby to osiągnąć, manipulator musi „objawić” się jako osoba szczera. W przypadku oddziaływania na jedną osobę, lub małą grupę efekt szczerości uzyska się między innymi na odpowiednim budowaniu dialogu. Jeśli chodzi o oddziaływanie na większą skalę, pomocnym będą takie zachowania jak: spontaniczność, duża emocjonalność w powierzchownym zachowaniu, niedoskonałość (np. wypowiedzi, stroju, poruszania się ). Warto zwrócić uwagę na fakt, że spośród wielu liderów sekt spora grupa albo ma jakieś głębokie kompleksy ukryte albo defekty widoczne na ciele lub w mowie. Dzieje się tak ponieważ taka osoba chce i dlatego jej łatwiej bazować na emocjach dzięki którym odwraca ona uwagę innych od swoich niedoskonałości.
Taki publiczny emocjonalny autorytet musi „wejść w rolę” jaką sobie założył i dzięki której wywoła zamierzone działania. Odegranie takiej roli jest jednym z warunków powodzenia całej akcji.
W oczach innych
Takie emocjonalne postrzeganie lidera łatwiej usprawiedliwia jego małe i wielkie „grzeszki”, takiemu więcej wolno bo przecież „my wiemy jaki on jest”, no a jest jak każdy człowiek. Tylko że każdy człowiek nie staje się naszym autorytetem. Negatywne spojrzenie czy ocena emocjonalnego idola przez opornych na socjotechniczne sztuczki , wzbudza rozgniewanie, złość a nawet agresję. Stąd obrona „emocjonośnego ” lidera odbywa się również na płaszczyźnie emocjonalnej ponieważ płaszczyzny racjonalnej po prostu nie ma.
Zwracanie uwagi na jakąś oczywistą nieprawidłowość u lidera kończy się zazwyczaj zdaniem „no to co z tego, ale on jest dobry”.

Typowe

Osoba która wchodzi w swoją socjotechniczną rolę, ustala sobie jakieś proste, chwytliwe hasła które potem tę osobę identyfikują, podobnie przyjmuje jakiś charakterystyczny strój i sposób wysławiania się. Socjotechniczny autorytet musi być prosty w odbiorze, niezbyt skomplikowany zarówno wizualnie jak i w mowie. Również zamysł jego oddziaływania musi być prosty. W sektach a szczególnie o charakterze zamkniętym, guru stwarza adeptowi poczucie, że wszystko za niego załatwi ale ten musi w stu procentach mu zaufać, bo przeciwnym razie to się nie uda. Na szerszą skalę a szczególnie na skalę masową należy stworzyć poczucie „jedności”, „przynależności”, oraz „idee”. I nic złego by w tym nie było gdyby to wszystko opierało się zamiast na emocjach to na prawdzie, czy to historycznej, czy etycznej, moralnej, naukowej czy jakiejkolwiek innej.
Dlatego stworzenie wspólnego celu a do tego jeszcze wzniosłego daje to poczucie o którym mowa wyżej. Każdy może poczuć się wezwany do szczytnej akcji do włożenia swojej cegiełki. Dzięki temu będzie w jakiś sposób zjednoczony ze swoim emocjonalnym autorytetem a to sprawi że poczuje się ważny, mogący coś zrobić. Za pośrednictwem tego lidera poczuje się zjednoczony również z innymi, ze sprawą z jakąś akcją. Jednym słowem będzie miał poczucie przynależności i jedności. To nic że to całe poczucie i ta rzekoma wspólnotowość nie jest rzeczywista, że wektor jej idzie tylko w jedną stronę i że nie ma tu relacji zwrotnych. Ta ułuda, to złudzenie, ten pozór jest wystarczający i łatwo mami z tego prostego względu, że człowiek po prostu jest indywidualną jednostką społeczną.

Hej orkiestra!

Kiedy patrzę na tę całą akcję WOŚP nie jestem wstanie nie dostrzegać tych wszystkich socjotechnicznych sztuczek. Nie sposób ich w tym jednym miejscu opisać.
Na czoło wysuwa się „emocjionośny” lider. Charakterystyczny strój w tym okulary od samego początku w ten sam deseń. Lekka wada wymowy oraz ekspresja ruchu bardzo spontaniczna. Hasło „róbta co chceta”, takie banalne i chwytliwe, szczególnie nastoletnia młodzież, której bunt i anarchia często w głowach grają. Czerwone serduszka, które mają stać się elementem kultury. W jednym z wywiadów J. Owsiak powiedział „Orkiestra jest pokoleniowa. Takie rzeczy się z mlekiem matki się ssie i już. …Na tym polega dobre wychowanie…Dziecko się pyta co oznacza to serduszko które jest w domu, co oznacza ten identyfikator.” https://www.tvn.pl/jurek-owsiak-wraca-jako-prezes-wosp-nagr…. Po cóż zatem jakieś wartości przekazywać w procesie wychowania skoro J. Owsiak ma tak prostą i łatwą propozycję, to nic że bez refleksji i wartości. Drugie proste hasło o zabarwieniu mocno emocjonalnym to „Warto pomagać, bo to jest dziecinnie proste.” pochodzące z tego samego wywiadu ale nie tylko z tego.
O to cała prawda dlaczego tylku krzyczało „Jurek wróć!”. Bo tu nawet nie chodzi o sprawę pomocy (która jest jedynie przykrywką, ale o tym innym razem), tu chodzi o ten nośnik emocjonalny, o złudne poczucie czegokolwiek ale czegoś. To dlatego strach się przyznać, że się WOŚP-u nie popiera, że nie imponuje postać J. Owsiaka, że jego wulgarnego słownictwa żadna akcja nie usprawiedliwia. Nawet nie mówi się o zwolennikach tego lidera ale o obrońcach. Roiło się od haseł „w obronie Jurka Owsiaka”. A przed czym go chciano bronić? Przed jego własną decyzją, przed samym sobą? Tak właśnie wygląda reakcja na utratę socjotechnicznego przewodnika.

To nawet nie jest śmieszne

W niektórych szkołach proponują uczniom przyjść na czerwono, aby zrobić grupowe zdjęcia celem podziękowania Jurkowi za otrzymane pieniądze. Jednym słowem dziękują za to, że mogli wrzucić do puszki, że stali na mrozie lub w deszczu, że poświęcili swój wolny czas. Bo to przecież Jurek zbiera, Jurek daje, Jurek ratuje dzieci, ach no nie, ale on to wszystko zorganizował. Tak czy siak wszystko powraca do emocjonalnego lidera.
Nie byłoby to wszystko jeszcze takie straszne gdyby nie drugie dno o czym innym razem.


        Znalezione obrazy dla zapytania owsiak jerzy

https://www.google.com/search?q=owsiak+jerzy&client=firefox-b-d&sxsrf=ACYBGNRvIAIUPQTXMn8SuWSH_4mlnXHq6w:1569008005306&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjFg7mmkuDkAhUO3KQKHZIwAiMQ_AUIESgB&biw=1366&bih=654#imgrc=GZhzZTODS6wT0M:

„RÓBTA CO CHCETA” – CHWYTLIWE HASŁO CZY ZAGROŻENIE DUCHOWE?


Dr Dorota Frączek

„RÓBTA CO CHCETA” – CHWYTLIWE HASŁO CZY ZAGROŻENIE DUCHOWE?

Na Polskim gruncie hasło to pojawiło się dwadzieścia siedem lat temu i dość szybko zajęło zauważalne miejsce w przestrzeni mas mediów. Zaszczepienie tego hasła wśród młodych nie było wielkim zadaniem, bowiem na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to Polska ledwie co zrzuciła z siebie jarzmo komunistycznego reżimu hasło „róbta co chceta” mogło się całkiem dobrze kojarzyć. Warto jednak przyjrzeć się mu z bliska.
Czad lub inna trucizna.
Każdy wie, że czad to gaz bezwonny, bezbarwny, czyli bezobjawowy, ale za to bardzo niebezpieczny, żeby nie powiedzieć śmiercionośny. Człowiek, jeśli nie ma zainstalowanego czujnika może szybko paść jego ofiarą. Podobnie i inne trucizny; jeśli człowiek spożyje jakąś truciznę nie wiedzą, że to trucizna (Np. pomyli grzyb jadalny z trującym), to i tak się zatruje. Inaczej mówiąc skutki dotykają człowieka bez względu na jego świadomość. Brak świadomości może, co najwyżej wpływać na odpowiedzialność moralną mniejszą czy żadną, ale nie zniweluje skutków.
Kim był Edward Alexander Crowley?
Człowiek ten urodził się w Anglii w 1875 roku a zmarł 1947 również w Anglii. Był znanym okultystą, alpinistą, szachistą i autorem wielu książek z których większość nawiązywała do wyznawanych przez siebie idei o satanistycznym podłożu. Głównymi hasłami promowanymi przez okultystę były:
Każdy mężczyzna i każda kobieta to gwiazda.
Czyń wedle swej woli będzie całym Prawem.
Miłość jest prawem, miłość podług woli.
Nie ma prawa poza Czyń wedle swej woli.
Por. Liber AL vel Legis Sub Figura CCXX. W: ΘΕΛΗΜΑ: Święte księgi thelemy. Krzysztof Azarewicz (tłum.). Gdynia – Londyn: Lashtal Press, 2009, s. 137-157.
Jednym słowem chodzi o to, że człowiek jest jedynym bogiem. Konsekwentnie z tego wynika, że jedynym prawem jest robienie tego, co się żywnie podoba. Człowiek sam dla siebie jest prawem. Zgodnie z jego myślą człowiek kierujący się swoja wolą w taki sposób, że staje się ona wyznacznikiem prawa a nie wyboru, nie napotka w życiu żadnych przeciwieństw. Wolę swoją, jakakolwiek by ona nie była zawsze i wszędzie będzie mógł realizować nie obawiając się dysonansu z jakimś bogiem. A zatem będzie mógł ją wykonać nawet wtedy, gdy kłuci się to z wolą innych, ponieważ on zawsze jest we właściwym czasie i miejscu, podczas gdy inni ponoszą winę za wchodzenie mu w drogę. Kolejna myśl jeszcze bardziej zachęca do skrajnie egoistycznego usposobienia.
Bądź silny, o człecze! Pożądaj, raduj się wszelkimi rzeczami zmysłu i zachwytu i nie obawiaj się, iż jakiś Bóg za to cię odrzuci. Por. jak wyżej
Sam Aleister Crowley nazywał siebie „wielką bestią 666” i również przez innych jest uważany za jednego z największych satanistów XX wieku.
Na nim wzorowało się wielu artystów a szczególnie z obszaru muzyki. Wielu albo wprost odnosiło się do swojego satanistycznego mistrza albo teksty piosenek są naszpikowane jego hasłami a w szczególności hasłem „Nie ma prawa poza Czyń wedle swej woli”. Wykonawców jest dużo a oto kilku przykładowych: Mudvayne, Jon Lenon, Dawid Bowie, Zespół 311, zespół Unwritten Lav (niezapisane prawo) miał to prawo zapisane na koncertowych koszulkach, gitarzysta z LED Zeppelin umieścił na swojej stronie link do strony poświęconej Crowleyanie.
Hare Kryszna
Jest to sekta założona przez Abhay Charan De w latach osiemdziesiątych. Również religie wschodu uznają tę organizację za sektę. W dokumentach Parlamentu Europejskiego spośród wymienionych najgroźniejszych sekt znajduje się miedzy innymi Hare Kryszna. Członkowie tej sekty za pomocą mantrowania mają osiągnąć stan "nadświadomości” Zwolenników zdobywają często poprzez odczyty i urządzanie degustacji potraw wegetariańskich. Tylko naiwny by twierdził, że na koncertach Woodstock ściśle związanych z osobą J. Owsiaka namioty Hare Kryszna gdzie serwowana jest tania lub darmowa żywność są przypadkowe.
Podaj dalej
W czasie trwania 23 finału WOŚP J. Owsiak wystawił na licytację wiele mówiący przedmiot. Była nim figurka diabła osobiście przez niego pomalowana. Nie byłoby w tym może nic niepokojącego gdyby nie komentarz, jakim obdarzył go J. Owsiak: „To taki mój osobisty diabełek, który potrafi podtrzymać na duchu…Ten piękny diabełek u mnie na biurku, w moim mieszkaniu, przez kilka lat stał obok mnie. Codziennie. Przy tym biurku spędzam dużo czasu. Tam, myślę, tam sobie piszę, tam odpowiadam na różne maile. Jest to taki mój osobisty diabełek”. Cóż to za przedmiot, który potrafi podtrzymać na duchu? Co to za moc i oddziaływanie? Ale na tym jeszcze nie koniec. J. Owsiak wraz z wystawieniem go na licytację miał przesłanie, które wygłosił w następujących słowach: „Na aukcję od serca przekazuję teraz tego diabełka, aby był z wami - rockandrollowy, wesoły – na waszym biurku, na waszym stoliku. Myślę, że warto go potem znowu gdzieś puścić dalej, bo to taki diabełek, który potrafi was podtrzymać na duchu”.
To niewiarygodne, można by rzec ironicznie, że spośród tysięcy przedmiotów wystawianych na aukcji tylko ten jeden miał taki duchowy potencjał.
Na czym siedzi WOŚP?
Jak się okazuje hasło„róbta co chceta” nie jest wcale takie oryginalne, ma bowiem swoje korzenie w satanistycznej literaturze Crowleya. Obecność Hare Kryszna wydaje się w stu procentach wpisywać w satanistyczny klimat bowiem mantrowanie „Hare Kriszna, hare, hare” można przetłumaczyć mniej więcej tak „o boski czarny, boski, boski”,
„o boski zły, boski, boski”, albo „o boskie zło, boskie, boskie”„o boska mroczności, boska, boska”.
Na świecie znane jest przykrywanie „innej” działalności, działalnością charytatywną lub artystyczną, choć wyznanie J. Owsiaka przy okazji wyżej wspomnianej licytacji to już nawet nie jest przykrywka. Hasło „róbta co chceta” daleko odbiega nie tylko od chrześcijańskiej myśli, ale nawet od zwykłej przyzwoitości. Nikt, kto musi liczyć się z innymi nie może robić, co chce. Przewrotne jest, gdy niektórzy z hasła o satanistycznym źródle chcą dopatrzeć się dewizy św. Augustyna „Kochaj i rób co chcesz”, która w założeniu swoim ma na uwadze miłość bliźniego.
Nie ma znaczenia czy ktoś w działaniu J. Owsiaka nie widzi niczego więcej niż tylko „przykrywkę”, może ktoś nie chce widzieć nic więcej, to naprawdę nie ma znaczenia. Spożyta trucizna zatruwa nawet wtedy, gdy nie wiemy, że to jest trucizna. Problem w tym, że ta trucizna zatruwa życie duchowe przysparzając wielu przykrych konsekwencji a z duchowych dolegliwości o wiele trudniej się leczy niż choroby ciała.
Zarówno w I części (socjotechniczne czerwone okulary) jak i w II (Róbta co chceta- chwytliwe hasło czy zagrożenie duchowe) pomijam cały niejasny wątek finansowy.







         Znalezione obrazy dla zapytania owsiak jerzy
https://www.google.com/search?q=owsiak+jerzy&client=firefox-b-d&sxsrf=ACYBGNRvIAIUPQTXMn8SuWSH_4mlnXHq6w:1569008005306&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjFg7mmkuDkAhUO3KQKHZIwAiMQ_AUIESgB&biw=1366&bih=654#imgrc=GZhzZTODS6wT0M:

czwartek, 19 września 2019

ZNACZENIE RELIGII CHRZEŚCIJAŃSKIEJ W PROCESIE WYCHOWANIA


Dr Dorota Frączek

ZNACZENIE  RELIGII CHRZEŚCIJAŃSKIEJ W PROCESIE WYCHOWANIA.

               Religia Chrześcijańska w szczególny sposób zaznacza swoje miejsce w procesie wychowania. Nie tylko chodzi o to, że Bóg jest osobowym Absolutem z którym można i należy wejść w relacje osobowe[1], który posiada nieskończenie doskonałe atrybuty, ale chodzi przede wszystkim o to w jaki sposób Bóg daje nam się poznać, w jaki sposób objawia siebie. Objawienie kosmiczne lub nadprzyrodzone, czy też głos sumienia znane są również w innych religiach. Jednak w żadnej religii Bóg nie przychodzi do człowieka tak blisko, że sam staje się człowiekiem. W religii chrześcijańskiej ten najwyższy, nieskończenie doskonały Bóg objawia się przez Słowo wcielone – Jezusa Chrystusa, Boga - Człowieka. Bóg, fizycznie obecny, staje się najbliższy człowiekowi jak to tylko możliwe. Przez tę obecność jest najbardziej wychowującym Bogiem spośród wszystkich religii. Wychowawca, aby mógł wychowywać, musi być przede wszystkim obecny.

Pedagogika Jezusa.

              Starożytna szkoła polegała na tym, że uczniowie wybierali sobie nauczyciela i chodząc z nim przyjmowali jego nauki, prowadzili dysputy a następnie kontynuowali i modyfikowali poglądy swojego nauczyciela bądź od nich odchodzili.
                Jezus także był nauczycielem, zwracano się bowiem do Niego „rabbi” co w języku hebrajskiego znaczy „nauczyciel”. Był to honorowy tytuł żydowskich nauczycieli zakonu.[2] Była jednak istotna różnica między szkołą Jezusa a typową szkołą starożytną. Polegała ona na tym, że Jezus sam wybrał swoich uczniów. Wybór ten był czymś więcej niż tylko wybraniem uczniów, chodziło bowiem  nie tylko o  przekazanie im konkretnej wiedzy ale o wyznaczenie zadania do zrealizowania w związku tym czego się nauczą. Dlatego wybranie to miało jednocześnie charakter powołaniowy. „A gdy przechodził brzegiem Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci, Szymona, zwanego Piotrem i brata jego Andrzeja, jak zarzucali sieć w Jezioro; byli bowiem rybakami. I mówił do nich: Pójdźcie za mną a uczynię was rybakami ludzi.” (Mt 4,18-19) oraz; „Idąc dalej, ujrzał innych dwóch braci... Ich też powołał.”(Mt 4,21)[3] Taka sytuacja z natury rzeczy stawia Jezusa na pozycji nie tylko nauczyciela, ale i wychowawcy, ponieważ w procesie wychowawczym, wychowanek również nie wybiera sobie wychowawcy.[4] Ponadto samo pojęcie „powołanie” wskazuje na celowe ukierunkowanie działania Jezusa wobec uczniów. Jezus mówi „uczynię z was...” a więc będzie ich kształtował, przygotowywał do jakieś roli; z rybaków ryb uczyni ich rybakami ludzi. Jezus więc już od samego początku publicznej działalności jawi się jako wychowawca. Choć trzeba zaznaczyć, że zadaniem wychowawcy nie jest wyznaczanie powołania a jedynie pomoc w odczytywaniu go. Właśnie miedzy innymi, dlatego Jezus przekracza status bycia wyłącznie wychowawca.
         Jezus był pedagogiem wyjątkowym, ponieważ odwoływał się do zasad i do prawa, które sam ustanowił. Mówiąc; „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem.” (J 14,5 ) siebie postawił jako ostateczną normę i odniesienie. Prawo w Starym Testamencie pełniło rolę pedagoga, które miało przyprowadzić do Chrystusa. Kiedy więc Jezus mówi; „Nie sądźcie, że przyszedłem  znieść Prawo albo Proroków; nie przyszedłem znieść, ale je wypełnić.” (Mt 5,17) to mówi właśnie w tym znaczeniu. Odtąd jednak On jest jedynym odniesieniem i wyraźnie to zaznacza mówiąc; „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj; a kto by się dopuścił zabójstwa, ten podlega sądowi. A Ja powiadam wam: Każdy, kto się gniewa na swego brata podlega sądowi.” (Mt 5, 21) Lub w innym miejscu; „Słyszeliście, że powiedziano: nie cudzołóż. A ja powiadam wam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się z nią cudzołóstwa dopuścił w swoim sercu.” (Mt 5, 27-28) W ten sposób Jezus na nowo ustanawia cały dekalog. Najradykalniej jednak wyraża to słowami; „Kto nie jest ze mną jest przeciwko mnie.”, lub „Kto znajduje życie swe, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu- znajdzie je.”(Mt 10,39)
         Faryzeusze niejednokrotnie pytali Jezusa; „Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę żeby to czynić?”(Mk 11,27). My również możemy postawić to pytanie, ale nie w takim sensie w jakim zadawali je faryzeusze, lecz ze względów metodologicznych. „Kim był ten, który przyniósł nam nowe orędzie zbawcze i związał je z nowymi wymogami i żądaniami etycznymi.”[5]
          Jezus wielokrotnie wskazuje na siebie jako Mesjasza. Na pytanie arcykapłana zadane podczas przesłuchania czy jest mesjaszem, Jezus od odpowiada wprost; „Ja jestem” (Mk 14, 62). Słowo „mesjasz” w rozumieniu starotestamentalnym oznaczał Zbawiciela, wcielonego Boga przepowiadanego przez proroków. Jeszcze wyraźniej Jezus wskazuje na swoją Bożą naturę w rozmowie z Filipem; „Rzecze do Niego Filip: Panie pokaż nam Ojca, a wystarczy nam. Mówi do niego Jezus; Tak długo jestem z wami Filipie a jeszcze mnie nie poznałeś? Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca... Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec jest we mnie?” (J 14, 8-9).
     Przede wszystkim Jezus miał moc odpuszczania grzechów; „Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma władzę na ziemi odpuszczać grzechy.”(Mk 2,1). Władza odpuszczania grzechów zarezerwowana jest tylko dla Boga, jeśli więc Jezus ma moc odpuszczania grzechów to również ma moc ustanawiania Prawa. Podobnych tekstów potwierdzających bóstwo Jezusa odnajdujemy w Nowym Testamencie jeszcze wiele.[6] Dla naszych rozważań istotne będzie jedynie to, że Jezus który jest nie tylko człowiekiem ale i Bogiem ma moc ustanawiania Prawa. Nie ma zatem innej sensownej Drogi, innej Prawdy niż On. Jezus jest pierwszym wychowawcą, inni mogą być jedynie pedagogami w rozumieniu starożytnym, prowadzącymi do ostatecznego celu jakim jest Zbawienie. Jezus jako wychowawca   ustanawia kryteria jakimi inni wychowawcy winni się kierować. I tak pedagogika Jezusa jest wielopoziomowa.
a)      Obecność – Trzeba pamiętać, że Jezus jest Bogiem, który wcielając się ukrył swoje Bóstwo (Flp 2,5-11). Przyszedł na świat jako najuboższy, wyrzekł się nie tylko chwały Bożej, ale i wszelkich wygód ziemskich; „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć (Mt 8, 18-22).” Jadał z celnikami i z grzesznikami z czego robiono mu zarzut.[7] Jezus – Wychowawca, wychodzi do swoich wychowanków. Jest obecny w ich życiu i w ich środowisku, uczestniczy w ich problemach w związku z tym doskonale ich rozumie.[8] Każdy wychowawca musi najpierw poznać swojego wychowanka, jego mentalność, stopień rozwoju wychowawczego i  indywidualność. Musi także sam dać się poznać wychowankowi, przynajmniej na tyle by wzbudzić u niego zaufanie potrzebne do otwarcia się wychowanka.
b)       Nauczanie – Jezus posługuje się różnymi formami nauczania. Naucza w przypowieściach, poprzez które ukazuje prawdę o Bogu. Przykładem może być przypowieść „o synu marnotrawnym” Łk 15,11-32, przypowieść o „zbłąkanej owcy” Mt 18, 12-14, Łk 15, 8-10, lub pokazuje konsekwencje złego postępowania; przypowieść „o bogaczu i Łazarzu”  Łk 16, 19-31, przypowieść „o nieuczciwym sędzim” Łk 18, 1-8.
          Szczególne miejsce w nauczaniu Jezusa zajmuje „Kazanie na Górze”. Osiem błogosławieństw z jednej strony można a nawet należy potraktować jako nowe prawo, dlatego Jezus jawi się tutaj jako Prawodawca. Z drugiej strony to prawo nie dotyczy tylko jakiś zewnętrznych norm lub zasad postępowania. Ono dotyka najgłębszych pokładów człowieka. Nawołuje do wewnętrznej przemiany, do radykalnej zmiany swojego życia wewnętrznego. Nie chodzi tu tylko o zmianę postępowania, ale przede wszystkim o zmianę postawy, o zmianę myślenia i wewnętrzną kondycję ducha. W tym znaczeniu odnajdujemy Jezusa jako wychowawcę. Jako tego, który wskazuje nam drogę rozwoju duchowego, kieruje ku wartościom i ku wewnętrznej dojrzałości.
c)   Stawia wymagania  Kiedy do Jezusa podszedł bogaty młodzieniec z zapytaniem „co ma czynić aby osiągnąć życie wieczne” Jezus najpierw nawołuje go do przestrzegania Dekalogu a następnie stawia wymaganie wyrzeczenia się majątku; „Jeśli chcesz być doskonały, idź sprzedaj to co posiadasz i rozdaj ubogim a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za mną” (Mt 19, 21). Słowa te są niezwykle pedagogiczne. Jezusowi nie chodzi tylko o nienaganne zachowanie, ale przede wszystkim o wewnętrzne nastawienie. Jezus sięga zatem swoją pedagogiką do samego wnętrza człowieka.[9]  Zewnętrzne czyny nie świadczą jeszcze o doskonałości. Jezus po raz kolejny wskazuje na hierarchię wartości. Bogaty młodzieniec posiadał majętność i czynił dobrze ale kiedy miał wybierać, wybrał dobra materialne.  Jezus znając serce młodzieńca stawia mu wymaganie „jeśli chcesz być doskonały musisz wyrzec się przywiązania do rzeczy materialnych ” ale jednocześnie szanuje jego wolność gdy pozwala mu odejść (Mt 19,22).
          W innym miejscu wymaganie Jezusa jest wyraźne; „Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Mt 14,33). Chyba najbardziej wymowne jest wymaganie: „Bądźcie i wy doskonali jako doskonały jest Ojciec wasz w niebie.”
         Jezus stawia wymagania, ale jednocześnie daje rady jak im sprostać. Przede wszystkim jednak nie zostawia człowieka samego, On jako najlepszy wychowawca pomaga w realizowaniu Jego postulatów etycznych. Na pytanie uczniów „Któż więc może się zbawić?” (Mt 19,25), Jezus odpowiada; ”U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe” (Mt 19, 26). Jezus nie tylko wskazuje na Boga jako na tego, który daje dobre rady, lecz daje coś więcej, bo u Boga wszystko jest możliwe. Mówi więc o specjalnej łasce, która pomaga człowiekowi stawać się coraz lepszym.[10]

d)  Rady – Jezus często udziela rad wyrażając je krótkimi zdaniami. Każda taka rada wiąże się z przyjęciem  konkretnej postawy życiowej. Przykładem może być; „Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa...” (Mt 6,3). Jezus poucza tutaj, że dobry czyn powinien łączyć się z dobrą postawą, oraz że w czynieniu dobra odpowiednią postawą jest pokora. Innym przykładem może być zdanie; „Gromadźcie sobie skarby w niebie... Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje...” (Mt 6,19-21). Lub „Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść...starajcie się najpierw o królestwo i jego sprawiedliwość”(Mt 7, 25n). W obydwu przypadkach wskazuje na hierarchię wartości, gdzie dobra duchowe, nieprzemijające mają wyższą wartość niż dobra materialne. W innym miejscu Jezus radzi; „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna droga, która prowadzi do zguby...”(Mt. 7 13). Jezus poucza, że wszystko to, co cenne i dobre wymaga wysiłku, przestrzega przed naiwnością wynikającą z chęci łatwego życia.
          Wszystkie te rady można podsumować jedną radą, którą ewangelista Mateusz nazywa „złotą zasadą”; „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy” (Mt 7, 12). Jezus tym samym wyznacza zasadę życia społecznego, najbardziej uniwersalną i personalistyczną. W myśl tej zasady następuje relacja zwrotna; jednostki do społeczeństwa i społeczeństwa do jednostki, gdzie ostatecznie dobro wspólne ma służyć jednostce.

e)      Wyznacza zadania – można powiedzieć, że właściwie cały Dekalog jest zadaniem, jakie Jezus wyznacza człowiekowi – swojemu wychowankowi. Jednak Jezus chce jakby jeszcze czegoś więcej. Kiedy mówi; „Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić?” (Mt 5, 13),  zwraca się w podobnym duchu jak do bogatego młodzieńca. Sól cała przeniknięta jest słonością, nie jest tylko posolona, lecz cała jest słona. Postawa człowieka nie tylko ma się przejawiać w czynach, lecz czyny te mają wynikać z głębi człowieka z jego wewnętrznego przekonania. Mają odzwierciedlać wnętrze człowieka i dopiero takie są dobre, dopiero takie czyny mają wartość dla innych; „Wy jesteście światłem dla świata..... Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli dobre wasze uczynki ...” (Mt 5, 14n). 
             Jezus chce ukształtować człowieka u samych podstaw osobowego bytu. Nawołuje do przemiany do μετανοείτε[11] (Mk 1,15). Słowo metanoia po grecku oznacza gruntowną zmianę myśli, odwrócenie myśli, żal, skruchę.[12] Pedagogika Jezusa niesie ze sobą gruntowne wychowanie, ukształtowanie u samych podstaw. Jezus pomaga zatem człowiekowi „stawać się” i realizować, prowadzi go na szczyty doskonałości. Jezus jest zatem w pełni tego słowa znaczeniu Pedagogiem.  

f)       Nawołuje do pójścia za Nim – Jezus jako najlepszy Pedagog nie tylko przemawia przez przypowieści, dobre rady, kazania, ale przede wszystkim uwiarygodnia swoje słowo czynem i nawołuje do naśladowania. Radykalizm tego nawoływania wskazuje, że jest ono czymś więcej niż tylko wzywaniem do naśladowania; „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje” (Mt 16, 24). Jezus każe zaprzeć się samego siebie. Na pierwszy rzut oka takie nawoływanie do zaparcia się, czy też wyrzeczenia samego siebie wydaje się niepedagogiczne. W procesie wychowania chodzi przecież o wzrastanie o rozwój a nie o zapieranie się siebie samego. Ale Jezus wyjaśnia dalej; „Bo kto chce zachować swe życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 17, 25).  Jezus daje nowe życie, czyni nowego człowieka. On przecież jest Drogą, Prawdą i Życiem (Mt 14,5). Pójście za Chrystusem wiąże się ze wspomnianą wyżej metanoją.  Na takie nawoływanie może pozwolić sobie tylko niezwykły wychowawca taki, który jest ostatecznym odniesieniem i najwyższą wartością.[13] Ten niezwykły wychowawca  sam pokazał jak tę drogę realizować; najpierw, po przez wcielenie wyrzekł się swojej chwały, skromnym życiem wskazywał na nieprzemijającą wartość dobra duchowego,  i wreszcie (jako człowiek) zaparł się samego siebie i wziął swój krzyż, który właściwie był naszym krzyżem. Wartość krzyża tkwi w tym, że przez niego urzeczywistnia się miłość w największym jej wymiarze; „Nie ma większej miłości niż ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.
         Jakkolwiek można przedstawiać Jezusa jako pedagoga, choćby najdoskonalszego, to jednak nie można zapominać, że jest On przede wszystkim Zbawicielem a jako Bóg-Człowiek działa nie tylko na płaszczyźnie naturalnej, ale również na płaszczyźnie nadprzyrodzonej. Ewangelia natomiast nie może być rozpatrywana tylko jako dydaktyka, jest ona objawieniem Boga. „Dlatego chociaż odwołujemy się do Jezusa jako Nauczyciela i Wychowawcy człowieka, nie oznacza to jeszcze, że chcemy szukać w Ewangeliach jakiejś pedagogiki lub podręcznika dydaktyki – są to księgi niosące inne orędzie, orędzie zbawcze.”[14]
     Jezus uczy nas miłości bardziej jako Zbawiciel niż jako pedagog. Naśladowanie tej miłości jest dla człowieka największym zadaniem i jednocześnie najlepszym sposobem zrealizowania swojego człowieczeństwa. Tylko wobec takiego boskiego Pedagoga ma sens zaparcia się samego siebie. Żaden inny pedagog nie może domagać się takiego radykalnego pójścia za nim nawet pomimo tego, że sam ma się stać wzorem dla wychowanka.




[1] Relacje osobowe wychowanek – wychowawca konieczne są także w procesie wychowawczym.
[2] Słownik Wyrazów Obcych, PWN Warszawa 1980.
[3] Por. Mk 1, 16-20;  Łk 5, 1-3.
[4] Jedynie w procesie samowychowania, człowiek może sam wybrać sobie jakiś autorytet, lub wzór do którego zmierza.
[5] H. Langkammer, Etyka Nowego Testamentu, Wrocław 1985, s.63.
[6] Jezus swoje Bóstwo  potwierdza także cudami. Cuda, które Jezus czynił swoją boską mocą nie były czynione na potwierdzenie tej boskości a jedynie na potwierdzenie nauki którą głosił, lub jako zapowiedź sakramentu; np. rozmnożenie chleba zapowiadało sakrament eucharystii. Jedynie wskrzeszenie Łazarza było po to, aby się objawiła chwała Boża, którą Jezus zostanie otoczony przez wykazanie swej Bożej wszechmocy. (J 11, 3-4)
[7] Zob.  Mt 9, 10-13;  Mk 2,18-22;  Łk 5,33-39
[8] W ewangelii można zatem dopatrywać się postaw pedagogiki otwartej.
[9] Różnego typu wychowawcy, czy też nauczyciele w szkole mają niejednokrotnie okazję obserwować uczniów, którzy pozornie nie sprawiają żadnych trudności, są zdyscyplinowani, mili i posłuszni jednak po lepszym poznaniu wychowanka okazuje się że ma on wiele negatywnych cech charakteru; skąpstwo, zazdrość, niekoleżeńskość, samolubność, pychę. 
[10] O roli łaski Bożej czytaj 3.3.3.
[11] Nowy Testament, grecko-polski Warszawa 1995
[12] Wielki słownik grecko-polski Nowego Testamentu, Warszawa 1997.
[13] Każdy wychowawca musi swoją naukę uwiarygodniać życiem i postępowaniem inaczej nie będzie autorytetem dla swojego wychowanka. Ale naśladowanie wychowawcy nie jest pójściem za nim w takim sensie o jakim mówi Jezus. Naśladowanie wychowawcy jest raczej pójściem za wartościami jakie on głosi, których ostateczne odniesienie odnajduje w Absolucie.
[14] Nowak, Pedagogika ogólna, s.498.